• podejcie

    Myślę że “szczególna opieka” ze zwolnieniami lekarskimi włącznie nie wynika z natury Polaków a raczej ze zmiany obyczajów, pobłogosławionych przez kościół katolicki. Kobieta ma być przede wszystkim matką (“jak ciastka musisz rodzić dzieci”) i najlepiej aby powiła naturalnie, w domu przy wiadrach pełnych wody wrzącej*. I naturalne poczęcie, a nie jakieś tam in vitra.

    Z własnego doświadczenia wiem że powojenne roczniki kobiet pracowały nieomal do dnia porodu a jesli ktoś chciał sobie odetchąć, mógł tydzień wczesniej wziąć urlop macierzyński, ale to już na własny rachunek. Nie przypominam sobie aby którakolwiek z moich rówieśnic miała z tego tytułu (pracy) jakieś poważne komplikacje, chyba że chodziło o zagrożenie ciąży, ale w tym przypadku pobyt w szpitalu był nieodzowny. Śmiem twierdzić że poza powikłaniami ciąży, praca i ruch w tym stanie są jak najbardziej wskazane, chociaż przestrzegały babki i ciotki – “żebyś tam czasem firan i zasłon nie wieszała!”

    I to ostrzeżenie kieruję do autorki artykułu wraz z gratulacjami i życzeniami pomyślnego rozwiązania i przeżycia tej pierwszej chwili zachwytu po ujrzeniu niemowlęcia.Owszem, ciąża to nie choroba. Sama jestem w 8-ym m-cu ciąży, do niedawna byłam całkowicie aktywna zawodowo, regularnie ćwiczę i bynajmniej nie leżakuję (mieszkam na wsi, codzienne obowiązki mi na to nie pozwalają).

    Nie oczekuję specjalnego traktowania, cały czas jestem sprawna i samodzielna, ale… No właśnie ALE.

    Coraz częściej spotykam się z przejawami braku kultury, braku empatii, a nawet z chamstwem.

    Uważam, że jednym z przejawów cywilizacji w danym państwie jest np. przepuszczanie kobiet w zaawansowanej ciąży w kolejkach czy ustępowanie im miejsca w środkach lokomocji.

    Dziś byłam oddać krew do badania, kolejka około 30 osób, gorąco, duszno, brak klimatyzacji, wody… co mówi pani w okienku? “pobrać numerek i czekać na swoją kolej”. Pytam czy kobiety w zaawansowanej ciąży też obowiązuje kilkugodzinna kolejka w takich warunkach – pani odpowiedziała, że ciężarnych nie ma “na liście” wydanej przez dyrekcję szpitala. Są tam honorowi dawcy krwi i kombatanci (nawet z czasów Solidarności), którzy “przysłużyli się” dla kraju… No tak… My rodząc dzieci się dla kraju “nie przysłużamy” ;)

    Nie była to pierwsza sytuacja tego typu, której doświadczyłam, ale ta przelała czarę goryczy…

    Z tego co pamiętam jeszcze 20-30 lat temu kobietom w ciąży przysługiwały takie “przywileje”… Nie chodzi mi tu o traktowanie jak “porcelanowej laleczki”, a po prostu – o zwykłą ludzką empatię w określonych sytuacjach. Czy w ten sposób państwo chce “zachęcać” kobiety do rodzenia dzieci? Traktując je niemalże jak chodzące inkubatory…?

    *nie wiem o co dokładnie chodzi, ale zawsze gdy w amerykańskich filmach wołano o wrzątek, wiadomo było że za drzwami ma miejce poród


  • Commentaires

    Aucun commentaire pour le moment

    Suivre le flux RSS des commentaires


    Ajouter un commentaire

    Nom / Pseudo :

    E-mail (facultatif) :

    Site Web (facultatif) :

    Commentaire :